poniedziałek, października 16, 2006

Aalborg raz jeszcze Aalborg one more time

Po ponad roku przerwy pod koniec sierpnia znowu zjechałam do Aalborga, tym razem z przysłowiową jedną walizką (tylko w przenośni ;-) ) i zamiarem znalezienia "czegoś do roboty". Priorytetowym "czymś" jest doktorat w Aalborg Universitet, ale to jak na razie wielka niewiadoma. Pod koniec września złożyłam papiery i czekam. W tak zwanym międzyczasie zaglądam do skrzynki na listy w nadziei ujrzenia tam listu z oceną pracy magisterskiej, ale jak na razie AAU skutecznie buduje nastrój oczekiwania. Żeby zająć czas i zdobyć jakieś fundusze udało mi się znaleźć pracę jako... nauczyciel polskiego :-) Jako poważny pracownik prywatnej szkoły językowej usilnie staram się wpoić naszą (wy)mowę pewnemu Duńczykowi transportującemu ryby i inne takie tam. Przy okazji dowiaduję się sporo na temat rybołóstwa :)

After an over one year break, in the end of August I returned to Aalborg. This time I arrived with a so called "one suitcase" (only metaphorically) and a plan to "find something". The priority "something" is a PhD scholarship at Aalborg Universitet, but so far it's a great unknown. I submitted my documents in the end of September and I'm waiting for results. In the so-called meantime I'm looking in my mailbox hoping to find a letter with an evaluation of my MA thesis, but so far the AAU is aiming to excercise my patience. To keep myself busy and get some moneyI found a job as.... a Polish teacher :) As a serious employee of a language school I'm trying hard to teach our language (and pronounciation) to one Dane working in fish transport. On my part I learn a lot about fishery :)

Tym razem podziękowaliśmy Interational Accommodation Office i wynajęliśmy mieszknie na własną rękę. Znaleźliśmy przyjemne mieszkanko niemal w samym centrum Aalborga, 3 minuty od Gammel Torv. Problem z wynajmowaniem mieszkania w Danii (oprócz cen oczywiście) to to, że nie ma w nim prawie nic. Na szczęście kuchnia i łazienka są wyposażone w podstawowe sprzęty, ale to by było na tyle. Pokoje to w zasadzie ścian i podłoga. Nie ma co liczyć na żarówki ani nawet na gwinty, w które można by je wkręcić. Na szczęście połowa lokatorów naszego mieszkania to dyplomowani inżynierowie, którzy rozgryźli działanie instalacji elektrycznej, po czym skonstruowali, zainstalowali odpowiednie kable i wnieśli światło do wnętrz.
Kolejne tygodnie po wprowadzeniu się zajęło nam zdobywanie (i transportowanie) mebli i innych potrzebnych rzeczy oraz załatwianie wszystkich formalności. Mieszkanie na trzecim piętrze ma niewątpliwie swoje uroki, ale wnoszenie mebli po wąskich duńskich schodach boleśnie uzmysłowiło nam pewne związane z tym niedogodności.

This time we decide to avoid te International Accommodation Office and found an appartment on our own. We found a really nice place in the very centre of Aalborg, 3 minute walk from Gammel Torv. One problem when renting an appartment in Denmark (apart from the price) is that you get it almost completly empty. Fortunately there are basic kitchen and batroom facilities, but the other rooms are basically floor and walls. There aren't any lightbulbs, not mentioning the cables or sockets to put the lightbulbs in. Fortunatelly a half of our tenants are highly qualified engineers who investigated the construction of the electrical instalation, and then bought, assembled and installed the necessary cables and stuff and brought light into darkness. The weeks following our moving in were filled with buying (and transporting) furniture and all the necessary things and taking care of all the formalities. Living on a third floor has many advantages, yet carrying furniture up the narrow Danish staircase has painfully indicated us some important drawbacks.

Hector wciąga najcięższą kanapę świata na górę (gwoli ścisłości, jego koszulka jest mokra nie tyle od potu, co od deszczu, który musiał lunąć dokładnie w ciągu 20 minut, kiedy nieśliśmy kanapę ze sklepu do domu)
Hector is pulling upstairs the world's heaviest sofa (his t-shirt is wet not that much because of sweat as because of the rain that had to pour exactly during the 20 minutes when we were transporting the sofa from the shop to our appartment).


Alejandro walczy na drugim froncie najcięższek kanapy świata. Jak widać, schody są naprawdę wąskie, o półpiętrze nie wspominając.
Alejandro fighting on the other front of the worlds heaviest sofa. As you can see the staircase is really narrow.


... i nasza ekipa po udanym wtaszczeniu kanapy do "salonu" (od lewej): jakaś baba, Hector, Alejandro i Monica.
... and our team in the "living room" on a successfully transported sofa (from left): some girl, Hector, Alejandro and Monica.

Widok z okna Hectora i mojego pokoju.
The view from Hector's and mine room window.



3 Comments:

Blogger bayushi said...

Hej, hej! Miłego publikowania zdjęć :) Będziemy zaglądać i czekać na wieści. Trzymam kciuki za PhD! :)

9:16 PM  
Blogger Małga said...

Będę się starać :)

9:45 PM  
Blogger Max said...

trafiłem tutaj przez przypadek...Ale witam skoro już tutaj jestem.gdybyście mieli czas napisać meila na nioniowolr@interia.pl z jakąś radą odnośnie pracy w aalborgu byłbym szczeże wdzięczny.
lece...

4:28 PM  

Prześlij komentarz

<< Home